Od momentu wstania z łóżka prawą nogą biegnę choć staram się tego nie robić. Tzn. nie biec. przynajmniej nie tak szybko.
Mimo wszytsko...
Przygotowani, do startu....start!
Toaleta, łazienka, jeszcze tylko na chwilę ciepła kołdra, no dosłownie na sekundkę małą...
łazienka bo się rozczochrałam znowu. Ubranie. W co ja mam się ubrać?
Jak zwykle nie mam, jak zwykle nie w to co chciałam, bo jakoś akurat dziś nie leży. No jakby na inną osobę kupione było.
No dobrze tylko jeszcze buty...jej te nie pasują. Może te? Nie. Te też nie. Jejkuuuu nie mam w czym iść, no nie mam butów dobrych.
A właśnie i jogurt jakiś albo zupa od babci co by mi kiszki marsza nie grały. I tak będą grały. Po weekendzie mam żołądek bez dna, na metr szeroki albo nawet na dwa. Pochłaniam wszytsko jak leci.
Dobrze zamykam drzwi i wołam windę. Klucze masz? - Pyta P. Nie mam przecież nigdy nie mam - odpowiadam. Jak zwykle będzie musiał na mnie czekać po pracy. Zjeżdżamy windą w dół. A zawsze sobie obiecuję, że będę schodzić i przy okazji zrzucę pół grama. Ale nie. Nogi mi jeszcze ewidentnie śpią. Pada. Deszcz. Śnieg. Deszcz ze śniegiem. Znowu trzeba odsnieżać. Uroki zimy. Śnieg super - ale przed świętami. Po Nowym Roku jakby szary padał.
Jedziemy....korki, każdy się wpycha - ja lubię być pasażerem, słuchac muzyki i zza szyby obserwować. Wlecze się ten świat rano mimo, że pędzą wszyscy. Rzeka płynie leniwie, psy jakby na smyczy z zamkniętymi oczami szły. Dzieci wesoło podskakują bo idą do szkoły - pewnie W-F pierwszy mają. No bo czemu podskakują? Albo plastykę. W sumie w pracy też godzina W-F by się przydała - wliczają się do czasu pracy. Muszę to zgłosić, może dostanę punkt za aktywność i innowację? Lepiej nie.
Wysiadam tylko ja i drepczę zbierając ulotek dziesięć - czytam oferty codziennie te same idąc do pracy. Dostaje po drodze też kilka gadżetów do zup i sosów. Mijam kawiarnie i zastanawiam się dlaczego ludzie nie pija kawy w kawiarniach rano? Chcę na Bałkany. Tu, teraz, natychmiast! Idę dalej prawie zgrabnie po niewygodnej kostce, zaglądam ludziom w okno patrząc jak zawsze o tej samej porze piją kawę, wodę, tamte dwie w banku plotkują, kilka osób czeka na busa, który zawiezie ich na budowę. Tak myślę - są ubrani ewidentnie roboczo. Ładnie - na zielono. Idę. Wielki neonowy zegar pokazuje, że się spóźniłam. Złośliwiec jeden. Też mu kiedyś pokażę!
Jestem, otwieram jedne drzwi i wciskam guzik wołający windę. A miałam przecież chodzić na pieszo! Ale nogi chyba dalej jeszcze nie dostosowane do wspinania się jakiegokolwiek. Jadę windą. Jest w niej lustro. Niemiłosierne! Rano za nim nie przepadam. Szybko szukam szczotki do włosów - nie ma - zniknęła w czeluściach torebki. Trudno będę wyglądać jak..zawsze:) Bo już moje piętro. Szukam przy okazji jeszcze karty do wejścia - o jest! Przez przypadek wypadła wraz z czapką i dzięsiecioma ulotkami zaplątana w rzeczy, których w życiu bym się nie spodziewała w mojej torebce - nie wiem skąd one się tam biorą. Wchodzę do pracy. uff..
Mimo, że praca więc powinnam biec szybciej to jakby ciepły buch powietrza codziennie.
Pachnący kawą przy samej kuchni.
Idę dalej. Mijam kolejne pokoje - zapach owoców i muesli, gdzieś dalej pomidor i ogórek i czuję po prostu czuję, że z solą. Bez soli by tak nie pachniały.
Jestem u siebie. Jeszcze nie wiem czy w obydwu znaczeniach. Na pewno w tym pierwszym tak. W tym prostym.
...włączam komputer, zdejmuję płaszcz, pocieram ręce z zimna...
zaczyna się dzień pracy....
Ciekawie piszesz, uwielbiam Cię czytać:)
OdpowiedzUsuńPomyśl o napisaniu książki, a dla mnie o pierwszym egzemplarzu!!!
:) Dziękuję Ci pięknie...
Usuńto takie miłe z tą ksiązką....
bardzo nawet.dziękuję
Twoja codziennosc to przyjemnosc czytania. Naprawde :)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie.... :*
UsuńMogl by to byc poczatek dobrej ksiazki :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
:) mogę w takim razie pisac poczatki!
Usuńhihi...dziękuję Ci pięknie!!! i również pozdrawiam!
ja już dawno czekam na ten egzemplarz, byłam pierwsza...
OdpowiedzUsuńbiegnę z pracy / w pracy zablokowali strony/a wlasciwie jadę , wpadam do domku robię obiad i coś tam jeszcze , co nalezy zrobić ale cały czas mam w głowie jedno... a co?.. no wlasnie co??? .. no myslę co tam nowego na TWOIM BLOGU, jakim czarem zaczarujesz.. jak Ty to robisz, że o najprostszych rzeczach piszesz tak pieknie...że widzisz czy pies ma oczy zamknięte, że dzieci się cieszą że ludzie się spieszą nie spiesząc.... czekam czekam czekam na ten pierwszy egzempalrz:)
:):):) jaki tam egzemplarz....:):):)
Usuń:) ty też możesz napisać cos sadząc po Twoim wpisie tu!
Ale dziękuję Ci badzo! że tak mi ładnie piszesz i doceniasz :)
dziękuję
:)) Dziewczyny agitują, więc i ja chyba zacznę... Czekamy na książkę kochana :)
OdpowiedzUsuń:):):):) Kochana dziękuję za wpisy! Cały wodospad wpisów - bardzo to miłe :)
UsuńDzięki śliczne!
Moja poranna codzienność wygląda podobnie ;)
OdpowiedzUsuńZ tym, że sama jadę do pracy, bo K. pracuje w domu :)
:):):)wierzę, że podobnie :)
Usuńooo ale fajnie K ma! z domu? spod koca i w pizamie? :)
ohh jej, ja to też z rana nie przytomna... ale musisz jeść śniadanie! śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia... a jak już jogurt to przynajmniej z jakimś musli, albo chociażby płatkami :)trafiłam tu przypadkiem, ale bardzo przyjemnie się czyta :) pozdrawiam :) Werka
OdpowiedzUsuń:):):) muszę jeść śniadanie! Oczyiście, że muszę. Ale mam rażenie, że moje łóżko ma jakieś przyciaganie. no i nie umiem nie potrafie wcześniej sie zwlec z łózka! :)
UsuńByle takich przypadków było więcej!
Dziękuję
:)
Nie znoszę tej porannej godziny, gdy wychodzę z domu, na dworze buro, nawet pracować się nie chce. Pospałabym jeszcze...
OdpowiedzUsuńOpisałaś swój poranek tak obrazowo że czuję jakbym ja gdzieś tam była... po drodze...
Pozdrawiam!
ahhh tak. ale powiem Ci, że niebawem będzie jasno! Ciagle! I wtedy może sie bardziej będzie chciało? Mam nadzieję!
UsuńAhhhhh :)
Ale popołudnia dłuższe już :-)A co do twojego pisania, to mam te same odczucia co wszystkie dziewczyny tutaj. Pisz tą książkę no!
OdpowiedzUsuń:):):):):) tak. popołudnia sa dłuższe. wczoraj wyszłam z pracy po 17 i nie było ciemno! :)
OdpowiedzUsuńKsiązkę :) Ale o czym? :)
Spogladam jeszcze raz na przeczytanego posta. Wyglada na dlugi, a tak szybko sie skonczyl.. za szybko. Pieknie piszesz. Czytam, delektuje sie slowami.. jak niedzielnym obiadem :-)
OdpowiedzUsuńDziekuuuję Ci :) Jestes przemila :)
Usuń