Wstałam o czternastej.
A ja tracić czasu nie lubię bardzo.
Ale był powód tym razem.
On ożenił się z nią. A ona wyszła za niego.
Więc tańczyliśmy z tego powodu do piątej.
Uwielbiam skakać, obracać się i pląsać w rytm albo i nie w rytm w gronie bliskich osób.
I jeszcze przy muzyce, której tekst wszyscy znają mimo, że na co dzień nie słuchają.
"To był maj... (...) szalonym zielonym bzem" wykrzyczane z całych sił i zinterpretowane na sposób wszelaki spontanicznymi ruchami rąk i mimiką twarzy przesadną.
Uwielbiam takie chwile gdy wszyscy spotykają się jak tam kto uważa przy tandetnym czy nie stole z przepychem polskich przysmaków.
Gdy tak siedzą wszyscy koło niej na biało ubranej i jego w idealnie w tym dniu skrojonym garniturze.
Jakoś tak się błyszczą i połyskują szczęściem.
I mi wtedy serce jakoś szybciej bije i skacze i śpiewa samo.
I to "gorzko" krzyczane milion razy i "sto lat" wyśpiewywane ze sto.
Miły zwyczaj, taki nasz. Mimo, że właśnie okraszony ostatnio słowem tandeta.
Bo może dlatego, że ja bardzo lubię zwyczaje i tradycje.
Wartość mają dla mnie nie do opisania.
Tak, że wyjechać na święta Bożonarodzeniowe bym chyba nie umiała w ciepłe kraje.
Tak, że zapach chryzantem z początkiem listopada mi się wyłącznie kojarzy.
I kolory tęczy w koszykach wielkanocnych.
I właśnie ta atmosfera najbardziej jest ważną. To między "szalonym zielonym bzem" a "gorzko",
i to chlebem i solą przywitanie i to całe między słowami i wierszami.
To coś czego nazwać nie potrafię, ale dzięki tradycji istnieje.
To co potem wspomnienia wywołuje tak ważne i przy kolejnych wspólnych spotkaniach powoduje pytania
"a pamiętasz jak..."i toczy się cała opowieść sytuacji właśnie zaistniałej podczas tej "tandetnej" uroczystości.
Może i proste, może prostackie. Nie wiem. Nie oceniam.
Wiem, że bez tego nie miałabym dziś tak krótkiego dnia pełnego bólu mięśni od tańców i zdartego gardła od "szalonego zielonego maju".
I bez tego na kolejnym wspólnym spotkaniu we wtorek nie wpadłoby mi na myśl pytanie o wczorajszą sytuację "a pamiętasz jak..."
Bo bez tego brak byłoby nowych powiedzonek, przezwisk, śmiechów do bólu brzucha.
Wspomnień tak ważnych.
Bo uwielbiam jak tradycji staje się zadość.
"(...) białe koszule na sznurze schły...."
____________________________________
Przypominam o zorganizowanym przeze mnie konkursie :)
Zapraszam do udziału w nim!
Oj jak ja lubie spać długo :)... ale jak śpię za długo mam sama do siebie pretensje...
OdpowiedzUsuńja też lubię z jednej strony. dziś na przykład było mi za krótko! :)
UsuńGodzinki tak czy siak sie zbalansowaly. Tez nie umialabym wyjechac do cieplych krajow w Boze Narodzenie i tez chociaz nie chcialam akordeonu z poczatku na swym weselu i przyspiewek, to juz w trakcie roczulilam sie nimi. Tradycjo trwaj!
OdpowiedzUsuńahh co to za Swięta gdzieśs tam daleko :)
Usuńi ja lubie takie chwile, cale szczescie, ze coraz mniej w nich tandety...
OdpowiedzUsuńMagiczne slowa i ta wiara, ze tak juz bedzie zawsze...(choc zawsze oznacza niekiedy tylko pare lat) ale tego dnia wszyscy w to wierza i tak ma byc:)
pozdrawiam*
:) tak tak tak....
Usuńto prawda, Wesela teraz troche inaczej wyglądają...
Och jak mi się dobrze Ciebie czyta :)))
OdpowiedzUsuńCo do wesel ostatnio mam odczucia ambiwalentne... Może dlatego, że byłam już na tylu, że zdążyły mi się opatrzyć? Trącać nudą? Że czasem nie warto aż tak się wysilać, bo goście i tak nie docenią... Jeszcze kilka lat temu marzyłam o swoim, dużym, tradycyjnym w klimacie wiejskim. Już nie chcę. Nie chcę by moja uroczystość była jak setki innych. Czułabym się źle i wolałabym kasę wydać na co innego. Choćby na wielkie ognisko dla bliskich :).
Aczkolwiek jest i magia w tym całym zamieszaniu i z takim nastawieniem udam się za dwa tygodniu na kolejne weselicho ;)). Dobrze, że DJ będzie ;)).
Buziaki Petitko :)
Dziękuję Alucho! :)
Usuńja uwielbiam się wysilac choc to prawda nie zawsze ludzie to doceniają. nie szkodzi.
Uwielbiam.
A swoją uroczystość zorb dokladnie tak jak Ci się zamarzy! Żebys była szczęśliwa!
Ja też taka tradycyjna jestem: weselno-Wielkanocno-Bożonarodzeniowa. To ważne chwile, nigdy nie widziałam w nich tandety. I rzeczywiście to wszystko takie nasze, polskie. Uwielbiam zabawy weselne do rana, zapach święconki i małe rączki naszego Synka wyciągające smakołyki z koszyczka, i Wigilię z bliskimi. Zawsze czekam na te chwile.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Tak tak. nasze polskie.
UsuńNo lubie.
Na wakacje do innego kraju owszem. ale na zawsze...nigdy...
Jak ja cię lubię czytać!!! Masz dar opisywania prostych rzeczy, bo zamieniasz to w poematy... Cudowna była wnioskuję zabawa...
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie!
Usuńkochana jestes ze tak ładnie mi piszesz:)
tak zabawa była przednia!
hej słońce...czy mówiłam że pięknie piszesz? :)
OdpowiedzUsuńja też kocham takie momenty oj kocham! ja kocham wesela , kocham i nic nie poradzę:) zabawa być musi i już! :D
hahah nie pamietam :) ale dziekuje Ci bardzo za te słowa :)
Usuńzabawa musi być!:)
ważne
OdpowiedzUsuńteż tak uważam
i lubie bardzo wiec dbam!
a ja właśnie nie lubię wesel ;-) Dlatego też my robimy malutkie przyjęcie, bez tańców i całej tej weselnej otoczki ;-)
OdpowiedzUsuńNatomiast święta to święta i co do tego też jestem tradycjonalistką :)
i dobrze. zrób tak jak Ci się najbardziej podoba! :)
UsuńA ja tak chetnie poszla bym na jakis slub/wesele:)
OdpowiedzUsuńmoże nadarzy się jakas okazja/
Usuńno ty to potrafisz rzeczy opisać.. potrafisz...
OdpowiedzUsuńdziękuje Iwonko!
UsuńJa też lubię ten "nasz" klimacik :) Teraz dużo osób odcina się od tego swoistego folkloru panującego na weselach, organizują bardzo eleganckie przyjęcia. My zorganizowaliśmy takie wesele, żeby wszyscy bliscy czuli się dobrze i świetnie bawili. Wszyscy! :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
marta
ohhhh tak Marta....własnie tak :) wesele dla wszytskich! to jest to:)
Usuńcudne chwile ,a potem wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńoj tak tak..tylko jestem ciekawa czy ktos jeszcze z moojego otoczenia tak te chwile postrzega :)
UsuńPięknie tu u Ciebie, zaczytałam się i zostanę pewnie na dłużej...Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńdziękuję pięknie.
Usuńrozgość się i czuj sie jak u siebie :)