Zawsze grzeczna, miła i uśmiechnięta.
Żeby tylko nikomu nie zrobić krzywdy,
żeby tylko sobie nikt źle nie pomyślał.
Przecież każdy musi mnie lubić bo jestem
uczciwa, życzyliwa, poprawna.
"Zrób to, to i jeszcze tamto" - słyszę
"Nie ma problemu", "Nie ma sprawy", "Ok. chętnie" - odpowiadam.
I tak od ponad ćwierć wiecza.
Mimo, że właśnie
"Jest problem", "Jest sprawa" i "wcale nie chętnie" - odpowiadam odwrotnie zupełnie.
Teorie asertywności mogłabym wykładać.
Mogę też przeprowadzić praktyczne ćwiczenia.
Ale w życiu jakoś nie wychodzi.
Jakoś zawsze, żeby kogoś nie urazić.
Żeby przypadkiem sie nie obraził ten ktoś.
Żeby sobie o mnie źle nie pomyślał.
Broń Boże!
I tak nagle nastało dziś.
I wraz z nim pierwsze "nie".
Delikatne, eleganckie ale znaczące "nie".
Męczyłam się przeokropnie
i przed nim i w jego trakcie i po nim.
"Nie" spowodowało wielkie otwarcie ust wszytskich w okół.
Zdziwienie, "ale jak to nie?" i atak.
Strasznie boli ten klimat po "nie"
Taki atak, oceny niemiłe.
I tak sobie myślę, że to być może nie przez samo "NIE" tylko
przez zbyt późne "NIE".
------------------------------------------------------------------------------------------------
Wróciłam z wakacji.
Pełna energii i z duzym dystansem do świata i tego wszystkiego co w okół.
Trwało to tydzień.
Znów jest niestety podobnie.
Ale wiem, że asertywność i nie pozwolenie sobie wejść na głowę jest ważna.
Dla mnie w tej chwili najważniejsza.
I będę się uczyć i starać wcielić ją w życie.
Nawet kosztem po "NIE"
Macie też z tym problem?