piątek, 3 stycznia 2014

Postanawiam...a może nie?



Nagle.
Jak adrenalina. Od stóp do głów. Albo jeszcze lepiej jak  wyjście z samolotu w kraju gdzieś daleko, daleko stąd. Fala ciepła, łaskotek, drżenia. W głowie głosy „otwieraj szybko notatnik, kartkę, Worda, cokolwiek! I pisz”
Więc piszę.
Boże już trzeci! A ja nie mam wypisanych postanowień i celów na ten rok. A przecież tyle ich w głowie. Przecież wszyscy mówią, że to nonsens, że to bez sensu, że i tak się nie sprawdzają. Bo przecież coś około 25go stycznia przypada statystycznie zbadany i zanalizowany dzień, w którym to ponoć wszyscy są najbardziej nieszczęśliwi w roku. Bo nie ma pieniędzy po świętach, bo postanowienia właśnie przestają mieć miejsce, bo załamanie ogólne i wielki dół. 
Na pewno tak nie będzie. Będzie inaczej. Ponoć jak się postanowienia spisze, to jest zupełnie inaczej. To motywuje i kontroluje. Nie jestem przekonana. Ale ok. W ubiegłym roku postanowiłam  jeść więcej zup i biegać. Wyszło. To czemu ma teraz nie wyjść? Tylko nie bardzo wiem jak moje postanowienia ubrać w słowa. Bo ja to bym chciała żyć. Oddychać, biec, uśmiechać się i żyć szczęśliwa. I mimo mojego durnego charakteru i przejmowaniem  się wszystkim za wszystkich, empatią jak stąd do Azji i w ogóle chłonięciem słów innych jak gąbka może to nie wyjść. Sama sobie rzucam kłody pod nogi. No bez sensu.
Więc postanawiam to zakończyć ale w głębi ducha już wiem, że się to nie uda. Już dziś się to nie udało. Choć tylko jedna pani z pracy zapytała czemu to nie jest zrobione. Zapytała mnie. Choć to nie do mnie należy to się przejęłam  i od razu wymyśliłam, że przecież co z tego, że nie do mnie skoro mogę to zrobić. Zaraz potem potoczyła się dobroduszna lawina pomysłów a może w ogóle zrobię to to i jeszcze tamto. Przestań – w duchu się pouczam. I zajmij się wreszcie sobą! Idź pomaluj sobie paznokcie w końcu skoro nie obgryzasz już tydzień! Albo sobie piling z kawy zrób! Coś dla siebie w końcu. A nie. Bądź szczęśliwa. Tylko kurcze ja ciągle nie wiem. Stoję jakby na szczycie górki i nie wiem w która stronę schodzić. Czy tą samą drogą, którą tu weszłam czy może nową, bardziej dostojną, zieloną, na której mniej ludzi a jeśli już są to i tacy widać zadbani, z czasem dla siebie. Nie wiem.
Zadaje sobie to pytanie co ja chce i nie wiem. Jak baba. No nie wiem. 
Lubię jak jest miło i nikt nikomu nie przeszkadza w życiu. Po prostu. Lubię jak po prostu jest dobrze, pozytywnie wszyscy patrzą, nie zazdroszczą, nie psują innym humoru. Czemu tak nie może być? Pytanie przedszkolaka? No i co. Takie mam i takie mnie nurtuje.
Więc dobrze – postanawiam o siebie zadbać. Wewnętrznie i zewnętrznie. Ale nie chce być jak Ci właśnie co umieją „olewać” i niby im prościej w życiu. Lubię to swoje obserwowanie i wczuwanie się.
Już wiem.
Będę jeść ryby. Więcej ryb. I postaram się nie pić kawy rozpuszczalnej. Wezmę sobie do serca mniej znaczy więcej i będę się jeszcze więcej ruszać.
Albo nie.
Może po prostu odpuszczę? Ale jak to się robi?
I będę poróżować. Bo to cieszy  mnie najbardziej.
I może w końcu przestanę się uśmiechać zawsze i będą traktować mnie poważniej.
Albo..Albo będę wolniej mówić i będę miała więcej czasu na zastanowienie się, więc nie będę żałować słów.
A może nawet uda mi się nie przejmować. Nie uda się. No ja takie rzeczy po prostu wiem.
O! Nauczę się angielskiego płynnie tak.
Ahhh nie wiem. Spisać czy nie spisywać? Postanawiać czy też nie.
Może po prostu sobie pożyję?
Napisałam. Adrenalina schodzi…

http://tracizeller.com/blog/wp-content/uploads/2013/10/Another-Year-Lots-of-New-Dreams.jpg
prawdziwyja.blogspot.com

6 komentarzy:

  1. i bardzo dobrze Petitko, że spisałaś to szybko jak tylko poczułaś, że musisz :)
    z tego co piszesz jesteśmy podobne....też się wszystkim przejmuję, biorę do siebie....
    ale wiesz co? dzięki Twoim słowom też sobie postanowiłam i wierzę,że mi się uda :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, jakbym czytala swoje mysli:) "Empatia jak stad do Azji" (super to nazwalas:)) i "chlonaca gabka" to rowniez ja.
    Postanowienia nie sa zle, cos zawsze sie uda wprowadzic w zycie, a ono tak szybko ucieka... ostatnio wazne sa dla mnie po prostu te szczesliwe chwile i podroze, bo sprawiaja najwiecej radosci:)
    Pozdrawiam cieplutko :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. a myślałam że u mnie taki "chaos" przez głowę przelatuje :)
    może faktycznie jak się napisze, przeleje i zobaczy na przysłowiowym papierze, to jakoś bardziej, mocniej.... się stara
    hmmm... u mnie z silną wolą w kwestii takich postanowień bywa niestety bardzo różnie ;/

    OdpowiedzUsuń
  4. hahah! uwielbiam Cię czytać! a jak Ciebie czytam to jak bym o sobie czytała hahah! ja tylko paznokci nie obgryzam :)
    a ja jak sobie spisałam w tamtym roku i dwa lata temu to zdecydowaną część zrealizowałam, ale moje plany nie były tak ambitne jak bieganie... bardziej typu: czytać minimum 1 strone dziennie (to udało mi się spełnić - nawet po pijaku jak do domu wróciłam kiedyś to czytałam :)) albo zeby na drutach się nayczyć robić, ale rzeczy typu - nie odkładać nic na potem, nie przejmować się, myśleć co się mówi - nigdy nie wychodzi, więc już nic takiego nie postanawiam... :p a w tym roku jeszcze nie spisałam :) zazwyczaj spisuję cały miesiąc, dobrze przemyślam, aby były realne do spełnienia :)
    sorki, ze tak się rozpisałam :) buziaki

    OdpowiedzUsuń
  5. Ponoć jeszcze głośno powinno się postanowienia powiedzieć, szanse rosną:-) Powodzenia w ich realizacji i Szczęśliwego Nowego Roku :-) - P.S. Co do kawy to też jedno z moich "zaleceń dla siebie" na 2014, kawa tak, ale nie rozpuszczalna.

    OdpowiedzUsuń