Kładziemy się spać
z myślą „Boże jak w łóżku wygodnie”. Śpimy przez całą noc (nakremowani, wypielęgnowani, przeciwzmarszczkowi), śpimy niby kilka godzin a
jakby piętnaście minut minęło. Dźwięk budzika przerywa spokój i zaczynamy
dzień.
Żyjemy.
Pełno w dniu rutyny, pośpiechu, braku czasu. To nic. Takie życie, takie czasy, taki styl.
Żyjemy.
Jemy śniadanie, pijemy kawę z odtłuszczonym mlekiem, kilka kaw z kilkoma odtłuszczonymi mlekami nawet. Plotkujemy. Boli nas głowa, łykamy tabletki. Pijemy dużo wody bo przecież nawet małe dziecko wie, że zdrowa. Że najzdrowsza na swiecie! Natłok zadań w pracy, ani chwili na wytchnienie. Próbując skupić się na jednej rzeczy myślimy o tym czego nie mamy w lodówce a co tam być powinno, co zrobić na obiad i z czym kanapki na jutro. Najlepiej z sałatą taką niepryskaną. Nie ma już herbaty – trzeba dokupić. Idzie wiosna – w sumie już przyszła – może by przyozdobić dom tulipanem choć jednym? I umyć okna trzeba.
Tysiące myśli, miliony. Tryliony informacji trafia do głowy, krążąc w niej i wcale się nie zatrzymując. Natłok. I nagle przypomina się, że przecież Kaśka miała wczoraj urodziny a ja głupiego sms’a jej nawet nie napisałam z mojego świetnego dotykowego telefonu, który powinien mieć aplikację "myśl za mnie czasem - proszę" – nie mówiąc już o krótkiej rozmowe przez telefon lub bezpośrednim spotkaniu. Wyślę tego sms'a dziś wieczorem…albo w tramwaju jak wyjdę. Napiszę sobie w kalendarzu. O mój Boże kartka pod tytułem 20.03 w pieknym kalendarzu cała zapisana – pęka w szwach. To, to i to – rzeczywiście! Dziś miałam się tym zająć. Porobię strzałki na 21.03 – przełożę na jutro. Kolorowym mazakiem dla podkreślenia ważności.
No proszę na chwilę zajrzałam w kalendarz a na pracowniczą skrzynkę mailową przyszło osiem wiadomości. Spam, spam, spam. Informacje. Wszędzie. Niepotrzebne. I zadania. Kolejne. Nie no! Nie wyjdę z tej pracy. Dobrze już. Zaczynam po kolei spokojnie, od początku wszystko, tylko spokojnie. Przecież nie mogę o niczym zapomnieć, muszę miec podstawy do podwyżki. jestm dobrym pracownikiem. Niezawodnym. Mija pięć minut i nagle ni skąd ni zowąd pojawia się w głowie, w samym jej środku myśl aktualnie bardzo nie na miejscu! Mam ochotę na coś słodkiego no i właśnie przy okazji może jakbym poszła do sklepu to zrobię zakupy na jutro. Oj wyrwę się z pracy dosłownie na momencik. Przecież nikt nie zauważy. Dom jest najwazniejszy. Musze zrobić te wszystkie zakupy, potem stragan ze świezymi i zdrowymi warzywami będzie zamkniety. A niezdrowych nie jadamy.
Pełno w dniu rutyny, pośpiechu, braku czasu. To nic. Takie życie, takie czasy, taki styl.
Żyjemy.
Jemy śniadanie, pijemy kawę z odtłuszczonym mlekiem, kilka kaw z kilkoma odtłuszczonymi mlekami nawet. Plotkujemy. Boli nas głowa, łykamy tabletki. Pijemy dużo wody bo przecież nawet małe dziecko wie, że zdrowa. Że najzdrowsza na swiecie! Natłok zadań w pracy, ani chwili na wytchnienie. Próbując skupić się na jednej rzeczy myślimy o tym czego nie mamy w lodówce a co tam być powinno, co zrobić na obiad i z czym kanapki na jutro. Najlepiej z sałatą taką niepryskaną. Nie ma już herbaty – trzeba dokupić. Idzie wiosna – w sumie już przyszła – może by przyozdobić dom tulipanem choć jednym? I umyć okna trzeba.
Tysiące myśli, miliony. Tryliony informacji trafia do głowy, krążąc w niej i wcale się nie zatrzymując. Natłok. I nagle przypomina się, że przecież Kaśka miała wczoraj urodziny a ja głupiego sms’a jej nawet nie napisałam z mojego świetnego dotykowego telefonu, który powinien mieć aplikację "myśl za mnie czasem - proszę" – nie mówiąc już o krótkiej rozmowe przez telefon lub bezpośrednim spotkaniu. Wyślę tego sms'a dziś wieczorem…albo w tramwaju jak wyjdę. Napiszę sobie w kalendarzu. O mój Boże kartka pod tytułem 20.03 w pieknym kalendarzu cała zapisana – pęka w szwach. To, to i to – rzeczywiście! Dziś miałam się tym zająć. Porobię strzałki na 21.03 – przełożę na jutro. Kolorowym mazakiem dla podkreślenia ważności.
No proszę na chwilę zajrzałam w kalendarz a na pracowniczą skrzynkę mailową przyszło osiem wiadomości. Spam, spam, spam. Informacje. Wszędzie. Niepotrzebne. I zadania. Kolejne. Nie no! Nie wyjdę z tej pracy. Dobrze już. Zaczynam po kolei spokojnie, od początku wszystko, tylko spokojnie. Przecież nie mogę o niczym zapomnieć, muszę miec podstawy do podwyżki. jestm dobrym pracownikiem. Niezawodnym. Mija pięć minut i nagle ni skąd ni zowąd pojawia się w głowie, w samym jej środku myśl aktualnie bardzo nie na miejscu! Mam ochotę na coś słodkiego no i właśnie przy okazji może jakbym poszła do sklepu to zrobię zakupy na jutro. Oj wyrwę się z pracy dosłownie na momencik. Przecież nikt nie zauważy. Dom jest najwazniejszy. Musze zrobić te wszystkie zakupy, potem stragan ze świezymi i zdrowymi warzywami będzie zamkniety. A niezdrowych nie jadamy.
I tak ciągle.
Nieustannie coś. Coś muszę bo nie zdążę. Coś musimy bo jesteśmy niezastąpieni
przecież. Bo chcemy udowodnić swoją „perfekcyjność”. Bo przecież trzeba takim
lub taką być. Trzeba być szczupłą i wiotką. Kobiecą i opiekuńczą. Nie wolno
zapominać o niczym bo skutkuje to potem przykładowo brakiem głupiego masła do
kanapek. A bez masła kanapki to już nie kanapki. Trzeba być świetnie ubraną i
właśnie – modnie! To najważniejsze. Buty na obcasie nawet jak się spieszymy bo
w każdym momencie dnia łydka powinna wyglądać perfekcyjnie. nigdy nie można miec opuchnietych oczu tak więc nie można wieczorami płakać. jak płaczesz to rano masz co chciałaś. Na własne życzenie. I nie wazne przez co i po co. Płaszczesz to potem wyglądasz jak ufo. Ubrania muszą być wybrane najlepiej wieczorem bo rano będzie, że się grzebiesz. I wyprasowane też najlepiej bo znowu miną kolejne minuty czekania. Śniadanie to najwazniejszy posiłek dnia. Już jest nieidealnie bo śniadanie je się często w pracy. A jak w drodze do pracy sie zaslabnie? nieodpowiedzialnie. Malo perfekcyjnie znaczy sie.
Jak jest się Nim
trzeba mieć mięśnie i odżywiać się perfekcyjnie. Jeść dużo mięsa bo w mięsie jest białko. To nic,
że ma się własnie ochotę na pizze i colę. W pizzy nie ma białka albo jego znikome ilości. Lepiej
mięso. Najlepiej pięć razy dziennie. W ogóle najlepiej codziennie zjeść całego
indyka. Pierś na śniadanie, udko na obiad i tak dalej. No i trzeba udowodnić
też, że się jest męskim i perfekcyjnym więc dobrze być schludnie ubranym
najlepiej tak jak Ona lubi. Co z tego, że kołnierzyk uwiera i jest cholernie
nie wygodny. Jej się podoba więc trzeba. Poza tym One noszą dużo bardziej
niewygodną bieliznę, więc założę siódmy raz w tygodniu koszulę. Bo Ona lubi. No
i golić się trzeba codziennie. W ogóle najlepiej dwa razy dziennie bo zarost ma
się mocny.
Co jeszcze?
Trzeba być szarmanckim i otwierać kobietom drzwi, nie wolno przy nich przeklinać i należy im współczuć bo jak mówią - mają gorzej. I jeszcze do tego trzeba przytakiwać jak mówią, że to niesprawiedliwe, że mniej zarabiają bo przecież jest równouprawnienie. To nic, że do kwestii równouprawnienia według nich nie należy tradycyjny savoir vivr’e i drzwi im trzeba otwierać, słuchawki z uszu zdejmować jak wchodzą do windy… Trzeba być perfekcyjnie męskim. Czyli trzeba też udowodnić, że się potrafi wszystko. Trzeba umieć ba! Uwielbiać trzeba gwoździe wbijać i opony zmieniać. To takie proste przecież. Trzeba gotować kolacje i nie zapominać o winie. Takim najlepiej jak Ona lubi. I do tego może akurat dziś więcej niż zawsze się podomyślać. Na przykład, że Ona ma ochotę kupić nowe buty – może zaproponuję, że pojedziemy do sklepu? Doceni z pewnością. Właśnie dziś z pewnością chce żeby się domyślił akurat tego.
Co jeszcze?
Trzeba być szarmanckim i otwierać kobietom drzwi, nie wolno przy nich przeklinać i należy im współczuć bo jak mówią - mają gorzej. I jeszcze do tego trzeba przytakiwać jak mówią, że to niesprawiedliwe, że mniej zarabiają bo przecież jest równouprawnienie. To nic, że do kwestii równouprawnienia według nich nie należy tradycyjny savoir vivr’e i drzwi im trzeba otwierać, słuchawki z uszu zdejmować jak wchodzą do windy… Trzeba być perfekcyjnie męskim. Czyli trzeba też udowodnić, że się potrafi wszystko. Trzeba umieć ba! Uwielbiać trzeba gwoździe wbijać i opony zmieniać. To takie proste przecież. Trzeba gotować kolacje i nie zapominać o winie. Takim najlepiej jak Ona lubi. I do tego może akurat dziś więcej niż zawsze się podomyślać. Na przykład, że Ona ma ochotę kupić nowe buty – może zaproponuję, że pojedziemy do sklepu? Doceni z pewnością. Właśnie dziś z pewnością chce żeby się domyślił akurat tego.
…
I nagle z tego
całego napompowania, starania się, dwojenia i trojenia, żeby perfekcjonizm
płynął nam w krwi….
… zdarza się zgrzyt
i robi się ciemno…
… gasną wszystkie
światła …
Wszystko znika.
Starania, domyślanie, pośpiech i wino na kolacje.
Pustka.
Nieznośna
perfekcyjność. Perfekcyjne nieidealne.
…
Perfekcyjnosc to nuda...badz soba :-)
OdpowiedzUsuń:):):) Dobrze by było gdyby otoczenie tez nie chcialo być perfekcyjne :):):)
UsuńDzięki za rade! :*
Petitko, a ja z innej beczki ;)
OdpowiedzUsuńSukienkie mi nie podsyłasz? :)
Czekam dziś do 20 :)
uuuu mogę nie dac rady....postaram się ale późno wracam do domu dziś....
Usuńahhh moze chociaż historyjke :)
Możńe być historyjka! :))
UsuńTylko wiesz. ona byla tragikomiczna i nie wiem czy mam talent i zdolnosc do opisywania tego typu rzeczy :) spróbuję!
UsuńJaka ja nie jestem perfekcyjna!! Malo co robię jak należy... Ale chyba mi z tym dobrze. Czasem warto się postarać, wtedy tak bardziej widać to staranie, bo rzadziej. I mówić warto, o tym winie też... że się chce i to właśnie dzisiaj, i te buty dzisiaj koniecznie.
OdpowiedzUsuńA to otoczenie to chyba na pokaz perfekcyjne być chce. Sama nie wiem ale perfekcyjna z pewnością nie jestem:))
Pozdrawiam!
Dobrze nie być perfekcyjna...kurcze no dobrze!
UsuńIzuniu cieszę się, że jest nas więcej! :)
i własnie z tym winem i z butami - racje masz oczywiście! :)
BUZIAKI!
Nie znioslabym takiego "poukladanego" zycia.. Ja kocham moj zyciowy "balagan" (nie domowy - na punkcie czystosci i porzadku w domu to mam mala obsesje :p) i mam gleboko w nosie co mysla o mnie inni :p Lubie robic wszystko po swojemu i jestem bardzo tolerancyjna - kocham ludzka roznorodnosc.. i nieszablonowosc :-) Zyje sie tylko raz.. wiec jak raz to porzadnie :-) Milego dzionka :-)
OdpowiedzUsuńcaos i balagan zyciowy sa super....i dobrze ze masz w nosie to i owo. ja sie ucze mieć!
Usuńnieszablonowość tez jest super. doceniam! :)
Dziękuje Ci za komentarz!
BUZIAKI
Jak dobrze, że ja do perfekcyjnych nie należę:))) Ani moi bliscy...
OdpowiedzUsuńZa to jestem STRASZNĄ choleryczką...a co, coś za coś:)))
Cmok:)
Tez jestem choleryczką! :) witaj w klubie! :)
UsuńI nie lubie perfekcjonizmu. no nie lubie jak nie wiem co! :)
Jaki jestes znak zodiaku?:)
To teraz uważaj SKORPION:)
Usuń:):) jestem strzelec wiec wszystko jasne :)
UsuńALE TO DOBRZE CZY ŹLE?
Usuńno dobrze. stad to choleryczne uosobienie! :) hihihiih!
UsuńPerfekcja jest przereklamowana!!!
OdpowiedzUsuńNieperfekcyjnym jest lepiej- o, takie podsumowanie :D
bardzo dobre podsumowanie! dobrze ze tak duzo :) tych chaotycznych tu jest :)Cieszy mnie to!!!
UsuńBycie perfekcyjnym jest męczące i chyba nie jest się szczęśliwym...nie wiem,bo nigdy nie byłam ;) Ja tam wolę mój zyciowy bałagan,choć nie ukrywam,że czasem fajnie by było odpocząć od tego całego planowania,układania w głowie,w życiu...wyłączyć się :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
też mi się tak wydaje :)
Usuńchaos to podstawa szczescia ! co myslisz?:)
pozdrawiam Cię serdecznie!
Brak perfekcji jest piękny, szaleństwo jest geniuszem i lepiej być absolutnie niedorzecznym niż absolutnie nudnym
OdpowiedzUsuń/Marilyn Monroe/
Stary cytat, ale jary... Nie jestem perfekcyjna, a nawet i mi się nie chce być...
W tym tygodniu nawet zapomniałam iść z dzieciakami do dentysty!!!, (a termin był zrobiony!) No i co? Ano nic... Pójdę później... :)))
Pozdrawiam z Köln...
oooooo :) Jaki sliczny ten cytat i taki prawdziwy!:)
Usuńno tak....w sumie dzieci beda mogly zjesc jeszcze wiecej cukierkow :) bo co za róznica :)
hihi
chaos! :)
Perfekcja musi być bardzo, bardzo nudna .....
OdpowiedzUsuń:) pewnie tak jest. samo próbowanie być perfekcyjnym staje sie nudne po pewnym czasie....
UsuńKochana niesamowity post! masz rację...w głowie tyle myśli, a czasu jakby za mało, aby sprostać choć 10% tej perfekcyjności... tylko po co nam ona? czy nie lepiej żyć chwilą i tym co jest tu i teraz?
OdpowiedzUsuńdlatego tak bardzo potrzebne są wyjazdy, wakacje, odpoczynek od codzienności:)
buziaki
:) Dziekuje scraperko...
Usuńtak wyjazdy,, wakacje to jest to - cos mi sie wydaje ze myslisz szczzegolnie o jednym :):):) z takich wyjazdow. juz niebawem!!! :)
\BUZIAKI!
Teraz to nikt sie nie przyzna! A Ty napisałas to, do czego prawie każdy dąży, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Nie możemy dać sie zwariować ! Ale często dajemy sie wpuścić w maliny nawet samym sobie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Marta
heheh..ja się przyznaje ze troche dąże choc nie wiem czemu bo przysiegam, że nie chce. chyba ide z presją wszystkich! :)
UsuńPozdrawiam Cię Martuś! Dziekuje za komentarz!
ohhh, ileż w tym racji... ale powiem Ci tak szczerze, że ostatnimi czasy olałam tą perfekcyjność i mi z tym dobrze - tak troche ;P straciłam bliską osobę, więc cokolwiek bym nie założyła jestem cała w przygnębiającej czerni... odpada problem wyboru ciuchów, wszystko do siebie pasuje. skoro i tak wyglądam przygnębiająco - obcasy schowałam do szafy i łażę w wielkich zimowych buciorach - ciepło mi przynajmniej! i sucho :)zamast prasować wole szydełkować, albo szyć, więc po praniu wieszam tak ubrania, aby się wyprasowały w czasie schnięcia :). A jak raz czy dwa nie posprzątam, też nic się nie stanie... w końcu dom jest do mieszkania a nie sprzątania :) zmieniły mi się całkowicie priorytety i jest mi z tym dobrze! :)
OdpowiedzUsuńsoki, rozpisałam się hehe :) ściskam mocno i miłego wieczorku :)
Weroniko po pierwsze dziękuję, że tu jestes i za komentarz tez dziękuje. Za chwilkę sie przejde do Ciebie poczytac o grochowym swiecie.
UsuńWspółczuje bardzo.
Ale wiesz co? z tymi rzeczami, brakiem prasoania, szydelkoaniem - mozna odnaleźć w zyciu sens i to co jest wazne tak na prawde..tak mysle.
Dom jest do mieszkania a nie do sprzatania - ladne :) bardzo! i mądre!
Dobrze ze sie rozpisałas :)Dziekuje...
Pozdrawiam
oj do perfekcyjności ot mi dużo brakuje :D a jak spojrzę za siebie na kanapę pełną ciuchów do prasowania i siebie siedzącą przez blogiem :D :D to może już nic nie będę mówić
OdpowiedzUsuńihihihihihih
Usuńno tak bo to blogowisko! wszytsko jasne ! i zawsze wazniejsze! :)
prawda?
ja lubie prasowac :) moge Ci wyprasoać :)
hehe to ja Ci coś ugotuję w zamian :D
Usuńmogę prasować tylko zawsze ciężko mi się zebrać :D ale myć naczyń to nie lubię już kompletnie ;p oj nie
Bardzo dobrze mi sie Ciebie czyta. Kiedys za wszelka cene musialam miec wszystko super, zapiete na ostatni guzik i moja mama powiedziala mi raz "nie warto". W nieperfekcyjnych rzeczach, czynnosciach znajduje te dobre elementy i staram sie tym cieszyc. Chociaz nie zanizam poprzeczki. Latwiej po prostu sie godzic z tym, ze nic nie musi byc idealnie. Nic za wszelka cene.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplo :)
:) kochana Paulo!
UsuńDziekuję !
No wlasnie to jest takie męczące, że nie wiem co!
Nieperfekcyjne rzeczy sa cudowne. Niektore. bo nie chce uogólniać. ale niektóre sa z pewnościa :)
dziękuję pieknie!
pozdrawiam!
Święte słowa napisałaś. Ale czasami trezba odpuścić , bo można zwariować :)
OdpowiedzUsuńhihi :) świete mowisz :)
Usuńmoze i tak! mam taka nadzieję :)
nie dajmy się zwarioać! :)
BUZIOLE
It's ok not to be perfect. Absolutnie ok. ZUpełnie normalnie powinniśmy przyjmować życie z jego dobrem, złem, fajnością i nie :) Tylko że to trudne! bardzo. ja pracuję bardzo ciężko nad tym by czuć się dobrze ze swoją nieperfekcyjnościa.. może kiedyś mi się uda :)
OdpowiedzUsuń:) Mam nadzieje :)
UsuńIwonko...ale Ty jestes bliska perfekcyjnosci :) A jesli tak na prawde nie - ...to moja droga....i tak jest dobrze!
Przyjmowac zycie ze wszystkim takie jakie jest!
:)
Pozdrawiam Cię!
Po pierwsze ja Ciebie również. Strasznie milo, że mnie odwiedziłaś :)
OdpowiedzUsuńTak perfekcyjny swiat jest zbyt perfekcyjny!
złoty środek! :) no tak! To jest mega trudne do znalezienia. ale da się.
Dziekuje za rady! :*
To prawda, wszyscy teraz starają się być perfekcyjni..właściwie to nie wiem dlaczego..powinniśmy starać się żyć tak, aby zycie nas cieszyło... dązenie do perfekcyjności to kajdany , rutyna i nuda...masz ochotę nie robić nic, to nic nie rób, zamiast prasować, gotować, sprzątać, napisz coś na blogu bo robisz to cudownie i cieszy Cię to . A cholerycy wykrzyczą się ..a potem następuje cisza i jest fajnie.. wiem to bo też jestem cholerykiem ...prawda???
OdpowiedzUsuńbuziaki
Och Kochana, a jaka ta perfekcyjność jest męcząca! Ale ja czasem lubię, lubię mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, perfekcyjne, dopracowane, sprawia mi to nawet przyjemność i satysfakcję i pewien rodzaj spokoju... ale, ale... jednak nie można przesadzić, to jest dużo gorsze, przemęczenie materiału i człowiek pada pod natłokiem wymagań własnych i z zewnątrz. Ale gdzie ten złoty środek? :) Chyba każdy sam musi go odnaleźć, żeby nie zapomnieć cieszyć się też małymi, codziennymi przyjemnościami :) Pozdrowienia, S.
OdpowiedzUsuńMi daleko do perfekcjonisty, ale jestem zodiakalną panna, więc lubię mieć wszystko zaplanowane, uporządkowane :)
OdpowiedzUsuń