sobota, 16 listopada 2013

SZLACHETNA PACZKA

Ależ jestem podekscytowana!

Właśnie przed chwilką dołączyłam do cudownej moim zdaniem akcji Szlachetna Paczka!
Wybrałam rodzinkę z mojego miasta, której mam zamiar uczynić święta lepszymi :)
Tak sobie myślę, że może do końca sama nie dam rady, więc muszę rozpropagować akcję po rodzinie ale już się nie mogę doczekać aż będę pakować prezenty w kolorowe papiery i kokardy i pisać życzenia!


Wybrałam taką a nie inną rodzinkę z wielu powodów:
bo są w niej dzieci...
bo wymarzonym prezentem dziewczynki jest wyjście do kina...
bo muszę się troszkę postarać żeby skompletować całość marzeń w paczkę
bo uwielbiam organizować takie rzeczy
i bo fajnie jest poprawiać komuś humor i sprawiać, że pojawi się uśmiech na czyjejś twarzy choć na niedługą chwilę.

Drodzy moi!

Jeżeli ktoś z Was ma ochotę dołączyć się do paczki dla jedenastoletniej dziewczynki i jej dzielnej mamy przy nadziei- zapraszam serdecznie!!!

Potrzebują takich rzeczy jak:

  • odkurzacz, blender, buty zimowe i sportowe, jeansy na 155 cm, wyprawkę dla niemowlaka (pampersy, oliwki, kremy, tetry, kosmetyki i chusteczki nawilżające)
  • i zapewne inne niespodzianki, które byłoby miło dostać pod choinkę
Ja już myślę czy dziewczynka ucieszyłaby się z kalendarza, kosmetyków, a może zimowego swetra w renifera? Ma ktoś jedenastoletnią dziewczynkę w rodzinie? Z czego takie małe kobietki się cieszą najbardziej?
Za każde dobre słowo i pomoc dziękuję pięknie! :)

paczka logo

Ściskam! Pozdrawiam! :)
Podekscytowana ja :)

wtorek, 12 listopada 2013

Swoje miejsce



Mam zły dzień. mimo wszystko mam nadzieję, że ten post nie jest pesymistyczny.
Nie to miałam na myśli :) Jutro będzie lepiej!:)

Truth about life

Listopad sprzyja rozmyślaniom.
Zresztą w ogóle rozmyślaniom sprzyja otoczenie.
Czasem tak idąc na przystanek, po schodach czy zwyczajnie wyłączając się z żywej rozmowy klku osób sobie rozmyślam.
Czasem dłużej jak na piękną fotografię spoglądam,
innym razem jak na płomień świecy.
Jeszcze kiedy indziej zasłuchana w muzykę,
albo gdy ciasto w piekarniku rośnie.
Jak gorąca woda wprost z czajnika sprawia, że herbata ją barwi.
I gdy leży już odprężone ciało na łóżku wieczorem
i wtedy gdy przechodzę  koło zbioru książek.
Kiedy jadę samochodem a w okół co ułamek sekndy inny obraz.
I jak deszcz pada.
Często.
I coraz częściej dochodzę do wniosków, do których wcale nie chcę.
Że być może. Nie. Że na pewno!
Każdy powinien zajmować się tym co kocha albo choć lubi.
Tym, co sprawia mu radość i przyjemność, co sprawia, że warto żyć.
I gdyby tak było przez cały albo choć większość czasu dnia...
o ile byłoby cudowniej.
Nie walczyć w każdej sekundzie
o głos, o racje, o wolność, o - w dużym tego słowa znaczeniu przetrwanie.
Bo przetrwanie to w tych czasach nie tylko przeżycie,
ale przeżycie zgodnie z sobą.
Bo to, że mam pracę i dzięki niej śniadanie i obiad na talerzu
to nie oznacza, że znalazlam swoje miejsce.
Śniadanie i obiad na talerzu byłyby być może smaczniejsze
zapracowane w swoim miejscu.
Ale tak rozmyślając dalej
być może nieswoje miejsce można choć trochę zrobić swoim.
Ja próbuję.
Przyniosę kwiatka, do uszu prześlę muzykę.
Tapetę na pulpicie swoją ustawię.
Z lepetitkowego kubka pić będę i
otoczenie na odległość metra swoim zrobie.
I  być może będzie to moje małe miejsce w nieswoim.
Ale moje.

(16) autumn | Tumblr
Autumn craft. Make socks from sweater sleeves.
zdjęcia z : weheartit.com

niedziela, 3 listopada 2013

Tamten listopad trochę się różnił od tego

Rozpoczął się listopad.
A wraz z nim z nieba spadł deszcz a z drzew resztka liści.
Tamten listopad trochę się różnił od tego.

Chociażby tym, że przy cmentarzu pierwszego dnia miesiąca jakby mniej fast food'ów było.
Teraz jakby ludzie nie znicze, zapałki i kwiaty nieśli ale kukurydzę prażoną w amerykańskich tubach i hot-dogi z wylewającym się keczupem. Niektórzy chrupali orzeszki w karmelu, inni wybrali białą jak śnieg watę cukrową co im głowy przysłaniała. I na koniec obwarzanki. Myślę, że wystarczyłyby obwarzanki wyłącznie.
Ale nie mi zarządzanie cmentarzem zostało powierzone.
Może to i lepiej.
Trochę średnio też z design'em zniczy w tym roku. Aż strach pomyśleć co będzie w Boże Narodzenie.
Te wszystkie cekiny tworzące frywolne wzorki, zaschnięte róże wepchnięte między plastikowy wkład a szkło...ale o gustach się nie dyskutuje. Więc już przestaję.
Dlatego jakoś wolę odwiedzać groby przed samym zamknięciem cmentarza.
I mimo, że wtedy chłodno - jakoś grzeje nie tylko ciepłem świec od zniczy.
Mimo, że młodzież wstawiona - całą bandą dzierżąc znicze idzie z jakimś sensem czyjś grób odwiedzić.
Jakoś przepadam za tym na pozór tylko smutnym świętem.
Jakoś przyjemnie tak znowu jak co roku starać się wybrać "taki znicz otwarty bez wieczka, duży, okrągły".
Jakoś tak ze skupieniem nad milionem zniczy stanąć i ręce i dusze ogrzać wspomnieniami.
Jakoś tak się zgubić na ogromnym cmentarzysku pomiędzy setką skrzyżowań alejek szukając grobu cioci Władzi.
Jakoś tak lubię jak kawałek przeszłości w teraźniejszości się znajduje choć na jeden dzień.
I mimo, że tamten listopad trochę się różnił od tego.
Bo więcej grobów do odwiedzania i więcej łez się w oku kręci.
Lubię to święto.